Jeśli posiadasz konto na portalu - zaloguj się, jeśli go nie posiadasz zarejestruj się.
Zimorodek to piękny ptak , taki żywy klejnocik naszych wód. Uważny obserwator może wypatrzeć tę żywą strzałę jak mknie tuż nad powierzchnia wody, często wydając charakterystyczny głos. Ubiegłoroczna , ostra zima przetrzebiła mocno populację tych ptaków ale w tym roku znowu pojawiły się na "moim terenie" , czyli na starorzeczu Bugu. Postanowiłem je "wytropić" i sfotografować. Obserwacja i zlokalizowanie stanowisk łowieckich tych ptaków zajęło mi ok.3 dni. Wybrałem miejsce w którym ptaki często polowały a zarazem rankiem panowały tam dobre warunki świetlne.Pozostało znaleźc odpowiednią gałąź, wbić ją w stromy brzeg tak aby ptaki mogły z niej korzystać jako ze stanowiska łowieckiego. Tak tez zrobiłem.Następnie skleciłem prowizoryczne ukrycie,składające się z dwóch pałatek i siatki maskującej , wplecionej w rosnący tuż nad woda krzak.Ukrycie stanęło w odległości ok.5 metrów od stanowiska łowieckiego zimorodków. Następnego dnia o 5.00 rano siedziałem już w czatowni.Aparat z teleobiektywem na statywie a ja w pełnej gotowości.Nie czekałem długo,po kwadransie dało się słyszeć charakterystyczny,wysoki dźwięk i ptak wylądował na gałęzi.Serce zabiło mocniej,w wizjerze aparatu widziałem dokładnie każdy szczegół upierzenia. Tymczasem ptak niespodziewanie zapikował w wodę i po sekundzie wrócił na gałąź z upolowanym ciernikiem.Uderzał nim kilka razy o patyk a potem zjadł ze smakiem i poleciał dalej. Szybko wyszedłem z ukrycia i przesunąłem gałąź bliżej mojego ukrycia. Ledwie zdążyłem wgramolić się z powrotem , ale jeszcze nie zdołałem usiąść gdy zimorodek ponownie wylądował na swoim stanowisku łowieckim. Akurat znajdowałem się w bardzo dziwnej i niewygodnej pozycji z jedna nogą wyprostowaną a drugą wygiętą i skręcona w lewą stronę. Cóż było robić,nie chcąc spłoszyć mojego modela,wygiąłem się w łuk i przytknąłem oko do wizjera aparatu.Ujrzałem ptaka w pełnej krasie , tak blisko że dokładnie widziałem błysk w źrenicy oczka.Miałem go w odległości około 3 metrów od aparatu. Wrażenie niesamowite a serce mało nie wyskoczyło gardłem. Położyłem palec na spuście migawki i zrobiłem pierwsze zdjęcie, ptak ani drgnął. Zaczął polować a aparat pracował pełną parą. Sesja trwała około 30 minut a potem zimorodek tak nagle jak się pojawił tak też zniknął. Wyczołgałem się z czatowni jak najszybciej mogłem i opuściłem to miejsce żeby przypadkiem nie zostać zauważonym przez ptaka.
Byłem całkiem zdrętwialy i dopiero teraz to czułem ale było warto,naprawdę.Niezapomniane obserwacje i wrażenia a dodatkowo kilka niezłych zdjęć.
Mam nadzieje ze jeszcze niebawem uda mi sie powtórzyć taką fotosesję.
autor: Tomasz Kubiś
Komentarze2
Całkiem ciekawy artykuł, fajnie się go czytało.
Przepiękne zdjęcia, nie dziwie się że serce mocno zabiło mając prawie pod nosem taki widok!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!